728 x 90

Ćwiczenia rezerwy: czy naprawdę tak to powinno wyglądać?

Ćwiczenia rezerwy: czy naprawdę tak to powinno wyglądać?

Jeszcze wczoraj – zwyczajni cywile. Nieświadomi, że od jutra o ich życiu decydować będzie armia. Ich mobilizacja do samego końca utrzymywana jest w tajemnicy. Czym są ćwiczenia rezerwy – prawdziwą mobilizacją bojową, czy absurdalną próbą przetrwania?

Dla kogo „zaproszenie” na ćwiczenia rezerwy?

Według rozporządzenia MON z dnia 6 lutego 2015 r. w sprawie przydziałów mobilizacyjnych nadaje się je rezerwistom, którzy spełniają łącznie następujące warunki:

  • posiadają odpowiednie wyszkolenie wojskowe albo kwalifikacje odpowiadające określonej specjalności (funkcji) wojskowej
  • posiadają odpowiedni stan zdrowia
  • nie zamieszkują stale za granicą

Ćwiczeniom wojskowym podlegają mężczyźni i kobiety w wieku od 18 lat do:

  • 50 lat w przypadku szeregowych
  • 60 lat w przypadku podoficerów lub oficerów

Czytając ustawę z dnia 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej nasuwa się pytanie, czym jest przydział kryzysowy i czy bez przysięgi można być przeniesionym do rezerwy? Czy nie będąc żołnierzem można dostać przydział mobilizacyjny i zostać automatycznie powołanym do służby? Trudno się w tym połapać – wychodzi na to że można brać każdego.

Tym bardziej, że na ćwiczenia rezerwistów wzywa się również tych, których przeniesiono do rezerwy, choć dotąd nie odbyli przeszkolenia wojskowego. Jeśli chodzi o strukturę wiekową żołnierzy – większość z nich to panowie po 40-tce lub 50-tce. Wśród nich są przypadki powoływania po raz pierwszy od 25 lat. Dla rezerwistów starszych wiekiem dużą trudnością jest wpisanie się w rytm szkolenia i w tok życia jednostki wojskowej. W zasadzie ćwiczenia powinny rozpoczynać się podwójnej kwalifikacji w zakresie zdrowia. Wtedy mogłoby się okazać, że wielu powołanych odwołano by z powrotem do domu. Widok siwiejącego, kuśtykającego pana w kilometrowej kolejce do ewidencjonowania, zgłaszającego się do jednostki jest pierwszym sygnałem kolejnych absurdów.

Jak Skazani na Shawshank

Wezwania dostarczają dzień wcześniej „kurierzy z urzędu” (policjant, urzędnik, strażnik). Przychodzą z samego rana, jeżeli kogoś nie zastaną w domu – wracają po południu. Wezwanie musi być doręczane do rąk własnych, jeśli kogoś nie ma dłużej zostawiają zawiadomienie z informacją gdzie należy się zgłosić. „Kurier” może jednak zawitać o każdej porze dnia i nocy! I nikogo nie obchodzi to, czy powołany ma jakieś plany osobiste bądź zawodowe. Musi stawić się do jednostki w wyznaczonym terminie bez żadnej dyskusji.

„W środku nocy ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Zaspany, nie wiedziałem co się dzieje. Przed oknami widziałem jakiś samochód z włączonymi niebieskimi sygnałami błyskowymi. Otworzyłem drzwi, szybko wręczono mi wezwanie i kazano pokwitować odbiór” – opowiada jeden ze szczęśliwców, który otrzymał „zaproszenie”.

Na ćwiczenia trzeba udać się błyskawicznie. Bywa, że gdy rezerwista pokwituje odbiór wezwania – ma zaledwie cztery godziny, żeby stawić się w wyznaczonej jednostce.

Pilne wezwanie wzbudza kontrowersyjne emocje. Jeszcze kilka lat temu było czymś normalnym, obecnie kojarzy się z konfliktem zbrojnym na Ukrainie. Tymczasem wymagania odgórne są ściśle określone. Tylko w 2021 roku armia miała wezwać na ćwiczenia 12 tysięcy rezerwistów.

Większość rezerwistów wzywana jest na kilka, albo nawet kilkanaście dni.

Kwalifikacja, lustracja, kontrola… i stek nonsensów

Po przybyciu w wyznaczone miejsce odbywa się weryfikacja, czy rekruci nie wnoszą na teren jednostki telefonów bądź innych urządzeń nagrywających. Następnie przeprowadzane są badania lekarskie i jeśli jest kwalifikacja pozytywna, następuje przydział umundurowania i akcesoriów.

Począwszy od zakwaterowania, przez przydział umundurowania, aż po same ćwiczenia – na każdym z tych etapów nie brakuje absurdów.

Jak zapewnia Ministerstwo Obrony Narodowej – celem ćwiczeń jest zapoznanie się tych, którzy mają przydział mobilizacyjny, ze współczesną armią zawodową. Uczestnicy jednak narzekają na małą ilość ćwiczeń w polu, które mogłyby zintegrować cały pluton czy oddział. Zdecydowanie więcej jest wkuwania regułek i zasad – mówią. Jednak taki problem to nie problem.

Kto by się spodziewał braku flag na mundurach? Albo, że właściciele większych numerów obuwia zostaną bez butów…?

Zdarza się, że nie wszyscy otrzymują pochewki na stopnie (brakuje ich z uwagi na dużą liczbę powołanych). Wtedy ci, którzy mają wyższe stopnie wojskowe, nie otrzymują oznaczenia stopnia. Dowództwo wyznaczając młodego podporucznika na przełożonego wszystkich rezerwistów – odpowiedzialnego za ich sprawy organizacyjne – liczy na to, że ten poradzi sobie z problemem. Ma mu to zapewnić rozwój. Czy ma tłumaczyć starszym wiekiem kolegom, że żołnierze z wyższym stopniem nie muszą oddawać honorów młodszym stopniem, bo zabrakło oznaczeń?

Na porządku dziennym jest straszenie sankcjami administracyjnymi czy żandarmerią. Na granicy ironii i sarkazmu jest tłumaczenie 40-50-letnim facetom, że spożywanie alkoholu jest wykroczeniem na służbie. Brakuje tylko instrukcji mówiącej o tym, że kradzież, rabunek i gwałt są wykroczeniem.

Dyscyplinę utrzymuje niejednokrotnie komendant WKU, który osobiście sprawdza porządki w salach – głównie ułożenie koców na łóżkach. Często jednak trudno sprostać wymaganiom porządkowym, jeśli na pododdziale trudno znaleźć czasem miotłę lub mopa.

Mimo tych problemów żołnierze potrafią szybko się zgrać i atmosfera wśród nich jest naprawdę dobra.

Na ćwiczeniach rezerwy Covid-19 nie istnieje

Jeśli ktoś myśli, że czas obostrzeń i pandemii zluzował mobilizacje wojskowe, to mocno się myli. Rezerwiści w tym niefortunnym czasie również odbywali ćwiczenia, niejednokrotnie śpiąc w namiotach bez ogrzewania, gdy w nocy były 3 stopnie Celsjusza. W okresie jesienno-zimowym, czy sezonie grypowym, warunki nie bywają lepsze.

Tymczasem wg ustalonych norm MON – żołnierz powinien mieć zapewnione odpowiednie zasoby stosowne do panujących warunków: profesjonalny śpiwór dostosowany do temperatur do -20 stopni, termoaktywną bieliznę, namiot zimowy itp.

Nic dziwnego, że w internecie aż huczy od komentarzy potencjalnych i obecnych rezerwistów. Nie widzą sensu w ćwiczeniach nie mających nic wspólnego z przygotowaniem do służby, będących raczej spełnieniem nieuzasadnionych ambicji przełożonych:

(…) rzuca się chłopaków na mróz k…a w spodniach sprzed 20 lat i zdziwienie, że im zimno. To nie ZSRR. Żołnierz ma mieć sprzęt z najwyższej półki. Wtedy będzie służył dzielnie i SKUTECZNIE. W Polsce ciągle pokutuje mentalność mięsa armatniego.

Nikt tego kraju nie będzie bronił, gdy traktuje się go jak śmiecia na ćwiczeniach.

W myśl tego, że wojsko powinno być gotowe do działanie w każdych warunkach, siły zbrojne trzymają się planu ćwiczeń żołnierzy rezerwy mimo pandemii Covid-19. Tylko w 2020 roku Wojsko Polskie planowało przeszkolić 80 tysięcy rezerwistów. Mimo ograniczeń, ostatecznie wielu z nich stawiło się na poligonach. Na 2021 rok zaplanowano przeszkolenie do 200 tysięcy rezerwistów.

Podczas gdy mobilizacja rezerwy trwała w najlepsze, policja wlepiała mandaty sfrustrowanym ludziom, którzy choć na chwilę chcieli spotkać się z rodziną czy przyjaciółmi na otwartej przestrzeni! Ćwiczenia rezerw były przerywane, gdy u któregoś z rezerwistów (lub członków jego rodziny) wykryto koronawirusa. Chorego odsyłano wówczas do domu na kwarantannę, zaś pozostałych obejmowano szczególnymi rygorami. Musieli przebywać w kilkunastoosobowych namiotach ale nadal na służbie! Czy ktoś w ogóle pomyślał, że te zgrupowania mogą być kolejnym źródłem zakażeń?

Prawdopodobnie w związku z panującą atmosferą w kraju i w obawie przed buntem rezerwistów, i braku ich chęci do udziału w ćwiczeniach podczas pandemii – w październiku 2020 roku zawieszono ćwiczenia w całym kraju. Powołano za to wszystkich żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.

Armia nie chce w swoich szeregach osób niezaszczepionych, utrudnia też im awans. Podobnie rzecz ma się w kwestii kwalifikacji na kursy specjalistyczne, oficerskie i podoficerskie – mają na nie szanse jedynie zaszczepieni żołnierze. Czy to legalne żeby stawiać takie warunki? Na to pytanie szef WSzW odpowiada, że to akcja promocji szczepień.

Dzień z ćwiczeń rezerwy podczas pandemii

Jak faktycznie wygląda sytuacja podczas ćwiczeń rezerwy w czasie pandemii? Oto obraz z jednej z Brygad Wsparcia Dowodzenia…

Żołnierze po stawieniu się do jednostki obowiązkowo zdezynfekują ręce. Następnie otrzymują 1 sztukę maseczki ochronnej o okresie używalności wynoszącym maksymalnie 8 godzin (zakładając, że nie jest wilgotna od wewnątrz i nie jest zabrudzona). Nie wydaje się więcej maseczek nawet na czas ćwiczeń poligonowych (szczególnie zapylenie, pot).

Rezerwiści dzieleni są na dwie grupy:

  • logistyczną, zakwaterowaną na terenie jednostki, mającą do dyspozycji stołówkę, toaletę i prysznic
  • ochrony i regulacji ruchu – działającą w terenie

Od czasu wcielenia do przetransportowania żołnierzy na poligon mija cały dzień, w czasie którego panuje chaos. Trudno się temu dziwić jeśli „kadra oficerska przyklejona jest do swoich telefonów komórkowych” – opisuje jeden z rezerwistów.

Dowództwo zdecydowanie bardziej angażuje się podczas ostrzegania przed próbą wnoszenia na teren poligonu alkoholu i następstw jego spożywania (było już o tym wcześniej), straszenie Żandarmerią Wojskową, alkotestami, szkolonymi psami wykrywającymi wszelkie środki psychoaktywne itp. Wśród poruszanych na zajęciach tematów zdarzają się także pożyteczne, jak np. ochrona przeciwpożarowa, czy zagrożenia wynikające z nieodpowiedzialnego używania wyrobów tytoniowych.

Gdy zapada zmrok, uczestnicy ćwiczeń z zaskoczeniem odkrywają, że namioty nie posiadają oświetlenia. W popłochu rozpakowują bagaże przy użyciu latarek w telefonach komórkowych (których potem nie ma gdzie naładować).

Główne zadanie – przetrwać

Kolejnym „zadaniem” jest zaśnięcie przy 3–4 stopni Celsjusza w namiotach bez ogrzewania. W dobie pandemii i w nasilającym się sezonie grypowym jest to niczym innym, jak brakiem wyobraźni dowódców i szacunku dla rezerwistów, i ich zdrowia. Wcześniej wyposażono żołnierzy rezerwy w letnie mundury polowe, bez ocieplaczy, czapek, rękawiczek a nawet peleryn (tzw. pałatek), co skutkować może tylko przeziębieniem lub grypą.

Oczywiście kadra oficerska i żołnierze zawodowi przebywają w pomieszczeniach wyposażonych w oświetlenie i ogrzewanie. Ich umundurowanie jest odpowiednie do panujących warunków atmosferycznych.

Żeby stwierdzeniu „żołnierz ma przetrwać w każdych warunkach” stało się zadość – rezerwiści nie mają możliwości zagotowania wody. Pozostają na łasce (a raczej niełasce) żołnierzy zawodowych, którzy mogą (nie muszą) udostępnić im czajnik elektryczny.

To może chociaż termosy? Są, ale nie dla rezerwistów!

Szczytem wszystkiego jest to, że żołnierze zawodowi mają zapewnioną wodę a rezerwiści niezależnie od rodzaju ćwiczeń czy temperatury powietrza biegają „o suchych pyskach”.

Warunki sanitarne:

  • Kilka umywalek umieszczonych w dwóch namiotach, ciepła woda tylko w określonych godzinach
  • Przenośne toalety
  • Jedzenie na stojąco, środki dezynfekcji na wejściu, jedzenie – wiadomo, jak to w wojsku (kisiel i słone śledzie są tu rarytasem)

Wg. artykułu 174 Regulaminu Ogólnego Sił Zbrojnych, „Żołnierzom niezawodowym, a w sytuacjach skoszarowania, ćwiczeń, zajęć w terenie i na czas pełnienia służby także żołnierzom zawodowym – należy zapewnić możliwość codziennej indywidualnej kąpieli”.

Jednak z uwagi na brak pryszniców – rezerwiści wożeni są co drugi dzień (!) do jednostki, aby wziąć kąpiel. Oczywiście wieczorem, tj. po odbyciu ćwiczeń, a ponieważ temperatury są już wtedy mocno niższe, „chłopaki wprost spod ciepłego prysznica lądują na zimnie czekając na autobus”.

Polacy… nic się nie stało?

Opisane wyżej warunki (a raczej ich brak) przedstawiono rzecznikowi prasowemu wspomnianej Brygady Wsparcia Dowodzenia. W odpowiedzi otrzymano głuchą ciszę i brak reakcji na pytania o warunki nieprzystające do najbardziej nawet skromnych standardów XXI wieku. Na pytanie o różne standardy warunków zakwaterowania i wyposażenia rezerwy, i żołnierzy zawodowych, również nie uzyskano odpowiedzi. Żadnej reakcji na prymitywne i obraźliwe żarty kadry oficerskiej.

Ile kosztuje doręczenie powiadomienia?

Ustawa regulująca powołania na ćwiczenia i mobilizację na wypadek wojny powstała w 1967 roku! A więc w czasach, kiedy obywatel, po przepracowaniu ośmiu godzin na państwowej posadzie, udawał się do miejsca zameldowania.

Dziś obywatele są ścigani radiowozami niemal jak przestępcy, w celu wręczenia im kart powołania. A co, jeśli mieszkają gdzie indziej niż są zameldowani? Czy ktoś zastanawiał się, ile kosztuje państwo samo doręczenie pisma?

Dlaczego nie można wykorzystać telefonu, aby usprawnić system mobilizacyjny? Wśród żołnierzy zawodowych taki system działa od pół wieku. Policjanci, urzędnicy i strażnicy miejscy mogliby zatem wykonywać swoje obowiązki, zamiast bawić się w kurierów obsługujących powołaniem rezerwy. Dlaczego nie można sms-em przekazać rezerwiście sygnału mobilizacyjnego? Istnieją systemy powiadamiania ludności o zagrożeniach, czemu zatem nie objąć tym wynalazkiem czynności mobilizacyjnych?

Powodem jest zapewne brak zaufania, stąd nakaz wręczenia papieru do ręki obywatelowi. Koniecznie za pokwitowaniem. To nie do pomyślenia w erze zagrożeń i wojen błyskawicznych. Papier może daje pewność, że te kilka procent mniej chętnych powołanych, również dotrze do jednostek, ale za cenę rezygnacji z szybkiego stawienia się i uzbrojenia kilkudziesięciu procent tych, którzy mogliby odpowiedzieć na sygnał telefoniczny. No i rzecz jasna ograniczenie kosztów!

Współcześni obywatele w 99 procentach przebywają poza miejscem swojego zameldowania. W wojskowych ewidencjach znajdują się przecież adresy zamieszkania i numery telefonów komórkowych. Ale co papier to papier – jak skała.

W jaki sposób powołany ma zgłosić się jak najszybciej do wyznaczonego punktu podczas, gdy przekaz dokumentu za poświadczeniem może trwać nawet kilka dni?

Oddaj ojczyźnie urlop a czeka Cię prawdziwa przygoda i test… z cierpliwości

Polacy nie pracują tylko w państwowych firmach, prowadzą własne działalności, są freelancerami itp. Zwolnieni z obowiązku pracy na czas manewrów muszą pogodzić się z tym, że robią to za cenę swojego urlopu! Między wypłacanym żołdem za ćwiczenia rezerwistów, a rzeczywistymi zarobkami jest spora różnica. Powołanie jest dla nich stratą czasu i pieniędzy.

Ale kadra oficerska zapewnia, że pobyt w wojsku na ćwiczeniach to męska przygoda, oderwanie od codzienności i okazja spotkania kolegów z jednostki.

Główną czynnością rezerwisty w armii jest oczekiwanie. Oczekiwanie przed bramą jednostki, w kolejce do poczekalni, w poczekalni na zmierzenie munduru, a potem na kolejne czynności.

Ćwiczenia rozpoczynają się od wypełniania całych ton papierowych formularzy. Czy w XXI wieku nie można stworzyć baz danych, gdzie identyfikacja i ewidencja zgłaszającego żołnierza odbywałaby się z użyciem karty magnetycznej w czytniku? Tym samym rezerwisty nie uczy się sprawnego, natychmiastowego działania… ten musi swoje odczekać.

Dzień Żołnierza Rezerwy

Powoływani na ćwiczenia rezerwy (szczególnie ci wiekowi) często nie posiadają wiedzy o współczesnym sprzęcie bojowym. Uczyli się strzelania z „kałacha” według nieobowiązujących już zasad. Czy jest sens inwestowania w nich czasu i pieniędzy?

Podobnie jest z pozyskiwaniem specjalistów z rezerwy, którzy mają nabywać specjalności wojskowe podczas służby lub wynieść z cywila. Tymczasem specjaliści wojskowi – łącznościowcy, chemicy, kwatermistrzowie, kierowcy ciężkiego sprzętu – nie spędzają nawet godziny nad odświeżaniem swojej specjalizacji nabytej dekady temu, mimo iż odbyli niedawno wielodniowe ćwiczenia.

Odczuwalny jest ewidentny brak komunikacji wewnętrznej. Ściągnięci z cywila rezerwiści trafiają do nieprzygotowanej na ich przyjście jednostki i na ćwiczenia, których plan został napisany na kolanie.

Starego wojska rezerwowego zaraz nie będzie, a systemu szkolenia nowego wojska nie ma. Wiekowych rezerwistów w gotowości bojowej ma zastąpić przypadkowy narybek?

Obywatele „starej” rezerwy wojskowej nie odmawiają narzucanych obowiązków. Chwycą za broń w razie potrzeby, ale zastanawiają się nad tym, co będzie za X lat, kiedy już nie dadzą rady.

Tymczasem Minister Obrony Narodowej zarządził nowe święto wojskowe – Dzień Żołnierza Rezerwy. Obchodzone jest 10. października. Tego dnia, w roku 1410, odbyła się bitwa pod Koronowem, będąca przykładem jednej z najszybszych mobilizacji zbrojnych średniowiecznej Europy.

Czy naprawdę ta data ma coś wspólnego ze sprawną mobilizacją dzisiejszej armii?

Trudno wyciągnąć od rezerwistów bądź stałej kadry jakąkolwiek informację o warunkach panujących w wojsku i podczas ćwiczeń. To tajemnica wojskowa. Nieformalne rozmowy ze znajomymi i rodzinami, czy wywiady z anonimowymi rezerwistami, nie są optymistyczne i nie sprzyjają wzmocnieniu patriotycznego ducha. Jeśli państwo nie nauczy się traktować wcielonych do wojska cywilów z szacunkiem, logiką i rozsądkiem – powrót do szkoleń wojskowych młodszych roczników będzie coraz bardziej negatywnie odbierany przez kolejne pokolenia.

Zdjęcie tytułowe jest komentarzem redaktora naczelnego do całokształtu opisanej w artykule sytuacji, zgodnie z zasadą, że jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów.

Zostało ono wykonane najprawdopodobniej na Ukrainie, jako czyjś cichy protest przeciwko zjawisku tzw. fali w wojsku poborowym – doskonale jednak ilustruje również sytuację w Polsce, może z tym wyjątkiem, że w Polsce doszedłby zapewne problem z dostępnością widocznych na nim masek przeciwgazowych…